Spis treści
Podobno historia lubi się powtarzać, ale nie do końca jest tak, że uczymy się na błędach. Jeśli lubisz książki i to takie, które wprawiają w niepokój, to zamiast szukać kolejnego thrillera możesz sięgnąć po publikację która mnie zarówno zaciekawiła, jak i przeraziła jednocześnie. Bo ukazuje jak rządzący na przestrzeni dziesiątek lat tak naprawdę nie uczą się zbyt wiele i jakie konsekwencje ma dla zwykłych ludzi takie działanie.
Chodzi dokładniej o “Kiedy pieniądz umiera. Prawdziwy koszmar hiperinflacji” Adama Fergussona. Książkę na pewno nie dla każdego, ale warta zainteresowania, a dla pewnych grup na pewno lektura obowiązkowa. Dlaczego? O tym później.
O czym jest ta książka?
Książka ta opowiada nam historię przede wszystkim Niemiec, oraz Austrii i momentami Węgier, które tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej, na mocy traktatu wersalskiego poniosły ( głównie Niemcy) dużą cenę za swoje postępowanie. Tracąc przy tym duże obszary swojego kraju ( w tym uprzemysłowione regiony), oraz zmuszone zostały do płacenia poszkodowanym krajom wysokich reparacji. Jak okazało się szybko powojenny chaos władzy, niezadowolenie społeczeństwa, brak racjonalnego podejścia do polityki fiskalnej i gospodarczej bardzo szybko spowodowały wejście na niebezpieczne tory, wprost do katastrofy jaką w ciągu zaledwie kilku lat zafundowali swoim obywatelom i całemu państwu nieudolnie zarządzający kasą Republiki Weimarskiej.
Zamiast jednak reagować krok po kroku na pojawiające się sygnały, wskazujące na to, że stosunkowo niewielkie jeszcze wzrosty kosztów życia i osłabianie się waluty będzie się napędzało i wyniszczało gospodarkę i ludność, to decydenci postępowali dokładnie wbrew logice. A jak? To może być ciekawe szczególnie dla nas obecnie.
Odpowiedzią na problemy gospodarki była bowiem coraz bardziej skomplikowana polityka podatkowa, większa ilość podatków i większe obciążenie nimi zwykłych obywateli. Ale to nie wszystko bo dochodziła do tego kwestia masowego dodruku pieniądza. A kiedy mówię o masowym to mam na myśli ogromną skalę tego zjawiska. Aż do momentu gdy w kraju nie wyrabiano z drukowaniem, brakowało papieru a ilość gotówki w formie papierowych śmieci mogła by chyba spokojnie przykryć kraj… tylko, że to przynosiło skutek odwrotny do zamierzonego, sytuacja pozornie na chwilę może się poprawiła, dawała spokój politykom. Jednak za chwilę przynosiła coraz bardziej dramatyczne skutki…
Dramatyczne skutki drukowania pieniądza i inflacji
Zwykła ludność, ale i rządzący początkowo nie zauważali tego problemu. Osłabienie waluty w stosunku do np. dolara i funta tłumaczone było raczej wzrostem tych walut. A przecież było zupełnie inaczej – to marka stawała się coraz mniej wartościowa, to ona była coraz bardziej rozwodniona. Dochodziło do takich absurdów, że jeden funt był wart dziesiątki tysięcy marek, a potem i więcej… a stało się to w zaledwie kilka lat.
W zasadzie jedyną odpowiedzią rządu był na to wzrost podatków jak i drukowanie pieniędzy. Drukowanie doprowadziło do wysokiej inflacji, która w dalszym toku takiego niekontrolowanego działania skutkowała hiperinflacją na poziomie dotąd chyba nie widzianym. Sama inflacja była dla Niemiec a w zasadzie zarządzających nawet korzystna, ponieważ po wojnie był to kraj z dużym długiem publicznym. Obligacje finansowały w dużym stopniu działania wojenne. Ogromna inflacja sprawiała w czasie, że ten dług zmniejszył się dramatycznie, do tego stopnia że osoby posiadające obligacje straciły praktycznie wszystkie środki, a Państwo zyskało ponieważ dzięki słabnącej wartości pieniądza zadłużenie wewnętrzne szybko spadało ( realnie się zmniejszało) a przez inflację i dodruk zyski z tytułu podatków rosły ( większe pensje, większe ceny, większe podatki ).
Jednak za niefrasobliwością elit, które w tak głupi sposób radziły sobie z państwowymi finansami były dramaty zwykłych ludzi, żyjących w tym chorym organizmie państwowym. To na podstawie ich sytuacji autor obrazuje jeszcze wyraźniej jakie są efekty hiperinflacji. To właśnie w powojennych realiach, w trakcie upadku waluty ceny podstawowych produktów jak jajka, masło, mąka potrafiły wzrosnąć o kilka tysięcy %, to tak jakbyśmy kupili dziś mleko za 3 złote a za rok płacili za nie np. 100 zł i więcej. To działo się w tych realiach. Wielu osób nie było stać na życie, szczególnie osób z budżetówki czy emerytów. Klasa robotnicza, relatywnie silna wyrażając swoje niezadowolenie wymuszała podwyżki płac, czym jeszcze bardziej napędzała spiralę inflacyjną. Dochodziło do tego, że konieczne było przekazywanie wynagrodzenia co tydzień, by to dało się sensownie spożytkować.
Pieniądze nie miały praktycznie wartości, w momencie zamawiania potrawy w restauracji cena mogła wynosić 10 a przy kasie już 18. To akurat możemy z bardziej współczesnych czasów zaobserwować na przykładzie podobnej degrengolady – tak działo się jeszcze niedawno w Wenezueli. Każdy kto miał trochę oleju w głowie zaczął kombinować, szerzyła się spekulacja, zwiększała się przestępczość. Jednocześnie wpadano na tak głupie pomysły jak choćby podatek od obżarstwa…
Na fali tego wszystkiego, co trzeba pamiętać rosła siła Hitlera i jego popleczników, którzy trafili na podatny grunt, wśród osób czujących się oszukanymi, porzuconymi przez bezmyślnych rządzących.
Ważne wnioski i ostrzeżenie
Czy znacie jakiś kraj, w którym władza systematycznie dokłada obywatelom nowe obowiązki fiskalne? Czy znacie jakiś kraj w którym wszelkie dodatki, trzynastki, czternastki, świadczenia pojawiają się w zasadzie co miesiąc, sprawiając że Państwo musi rozdawać coraz więcej pieniędzy? Czy te pieniądze biorą się tam z realnych wpływów, obrotności rządzących? A może z tego, że dodruk pieniądza generuje inflację, a ta powiększa zyski Państwa? Dzięki temu to może dość swobodnie i bezpiecznie jeszcze się zadłużać? Ale przy okazji zauważcie, że waluta tego kraju jest najsłabsza w stosunku do dolara od … zawsze? Brzmi znajomo?
Przypomnę również, że w ówczesnej Republice Wejmarskiej nie widziano w zmianach kursowych problemu z samą walutą, a raczej z tym, że to te zachodnie jak dolar i funt nagle stały się za sprawą spekulantów droższe. Jednak okazało się, że to dodruk i słabość państwa powodowały coraz większe rozwodnienie marki, coraz większą utratę wartości.
Brak racjonalnego i logicznego podejścia do kwestii podatków i inflacji. Niekontrolowane rozdawnictwo, niekontrolowane drukowanie pieniędzy. Brak jednego i konsekwentnego plany naprawy sytuacji a działanie raczej na rympał, byle by tylko na teraz wszystko jeszcze jakoś działało, kosztem powiększania zadłużania, osłabiania gospodarki i wzrostu nędzy zwykłych ludzi… to błędy, które jeśli dobrze się zastanowimy nie skończyły się powtarzać wśród osób odpowiedzialnych na wysokich stanowiskach. Dlatego tak ważne jest, by pamiętać o przeszłości i uświadomić sobie do czego może prowadzić brak długofalowego podejścia do finansów państwa. Działanie od wyborów do wyborów, od kryzysu do kryzysu doprowadziło tam do ruiny, oby to nie powtórzyło się w naszej sytuacji.
Podsumowanie
Jak wspominałem nie jest to pozycja dla każdego. Mógłbym ją określić jako dokument historyczno-statystyczny o ekonomii 🙂 Porównałbym do pisemnych „sensacji 20 wieku”. Trzeba więc lubić i historię i trochę ekonomię, mieć ciekawość i wtedy jak najbardziej wzbudzi ona zainteresowanie i potrafi wciągnąć. Zadziwia szczegółowość, dbałość o to by wszystkie wydarzenia istotne dla tego okresu opisać, wraz z nazwiskami, statystykami, danymi dotyczącymi cen, sytuacji rynkowej, a nawet cytatami z ówczesnych publikacji.
To może jednak nieco odstraszać osoby, które chciały by nieco lżejszej treści, trochę krótszej i przystępniejszej zwykłemu, nie zafascynowanemu samą ekonomią i historią czytelnikowi. Jednak uważam, że warto przez tą lekturę przejść i zobaczyć jak w historii wszystko „wraca”, jak ludzie niewiele uczą się na błędach mimo postępu i jak nadal niestety osoby mające władzę nie mają często do tego kompetencji szkodząc zwykłym ludziom.
Natomiast zdecydowanie ta książka powinna być lekturą obowiązkową dla każdego ministra, szczególnie ministra finansów, członków gabinetów, prezydenta, premiera i posłów. Aby mieli przed oczami do czego może prowadzić krótkowzroczność i hiperinflacja, oraz brak racjonalnego podejścia do finansów. Bo samo drukowanie i rozdawanie nie powoduje, że stajemy się bogatsi.